Wróciliśmy cali i zdrowi z wycieczki do stolicy. Jak było? Oceńcie sami.
Wyruszyliśmy w drogę o siódmej. Siedemnastka niewyspanych, ale pełnych entuzjazmu podróżników. Warszawa przywitała nas mglistą pogodą, na szczęście nie padało. Jeszcze. Zaopatrzeni w niezbędny ekwipunek przeciwdeszczowy wyruszyliśmy na spotkanie z przygodą.
Na początek mała sesja zdjęciowa pod Kolumną Zygmunta, potem zwiedzanie Zamku Królewskiego, który naprawdę wygląda wspaniale, a potem Starówka. Dzielnie dźwigaliśmy niezbędny sprzęt przeciwdeszczowy, ale nie padało. Jeszcze. Nasza przewodniczka zabrała nas na krótki spacer po Starym Mieście.
Po trzech godzinach chodzenia szybkim krokiem po Krakowskim Przedmieściu, oglądania pomników, kamienic poczuliśmy ciężar naszych przeciwdeszczowych płaszczyków. Na szczęście nie padało. Jeszcze. Za to wyszło słońce, zrobiło się upalnie i musieliśmy zdjąć bluzy i kurteczki, i oczywiście nosić je ze sobą podczas zwiedzania. Niektórzy uczestnicy wyprawy przezyli drobne załamanie i oświadczyli, że jeśli na czymś usiądą, to już nie wstaną. Pani przewodnik oświadczyła, że najlepszym lekarstwem na zmęczenie jest szybki spacer i raźno ruszyliśmy do Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, wspieliśmy się na dach, by podziwiać ogród na dachu i wspaniałą panoramę Warszawy. Było warto, a niektórzy spryciarze na minutkę zdołali usiąść wśród zieleni. Jeszcze nie padało.
Słońce przygrzewało, zmuszając nas do zdjęcia kolejnej warstwy odzieży.Na szczęście teraz udaliśmy się do autokaru i pojechaliśmy zwiedzić Stadion Narodowy. Odpoczęliśmy podczas jazdy i zniecierpliwością czekaliśmy na wejście na ten piękny obiekt. Jego widok odebrał mowę nawet pewnej polonistce obecnej na wycieczce( nie na długo, kto był, ten słyszał). Mieliśmy niebywałe szczęście, bowiem trafiliśmy na oficjalny trening reprezentacji Polski i Brazylii w piłce siatkowej! Widzieliśmy Z. Bartmana i innych siatkarzy! !!!!!!!!!
Oczywiście na stadionie miała miejsce niejedna sesja zdjęciowa. potem oczywiście zakup pamiątek na Rynku Starego Miasta( było fantastycznie!), a potem obowiązkowo McDonald's( równie wspaniale) i w końcu wróciliśmy do domu. Tutaj wreszcie mogliśmy wykorzystać nasze płaszczyki przeciwdeszczowe.
zdjęcia